Blog Jerzego Kosacza

Trochę treści i obrazki. (rok. zał. 2009)

Mietek--(z-Kwidzynopedii).jpg Mietek był nie tylko malarzem. Był instytucją kwidzyńskiego życia kulturalnego. I nie tyle z racji pełnionych funkcji zawodowych, co z pasji i powołania.
Pochodząc z Kresów, spod Kostopola, skąd wypędzeni Polacy po 1945 zaludnili kilkoma transportami Kwidzyn i jego okolice, przywiózł tu w późnej tzw. repatriacji (1957) wszystkie te wspaniałe cechy charakteru Polonusów, o których zaczęli już zapominać osiedleni tu wcześniej rodacy.
Godny podziwu był jego wigor, jasność sądów i podziw dla piękna tego świata.
Biografię też miał niebywałą. Czytaj dalej →

Miejscami magicznymi zwykliśmy nazywać takie, które utkwiły nam w pamięci w jakiś szczególny sposób. Kojarzą się one ze wspomnieniami znaczących momentów naszego życia, z towarzyszącymi im nastrojami, wrażeniami, a przede wszystkim z tym, co znacząco porysowało nasz życiorys.
Każdy ma ileś tam własnych miejsc magicznych, a ich liczba jest proporcjonalna do intensywności swoich przeżyć. Są miejsca kojarzące się nam z epizodami historii swojej „małej ojczyzny” zaludnionej bliskimi i przyjaciółmi, ale głównie z naszymi życiowymi zakrętami. Czytaj dalej →

Mijają kolejne rocznice owej grudniowej niedzieli, gdy ogłoszono rozpoczęcie wojny polsko-jaruzelskiej. Wspomnienia tamtego dnia obrastają w mitologie i legendy. Ciągle spotykamy starania, by tamta wojna była coraz mniej zrozumiała. Ujawniający się jej uczestnicy, w swoich relacjach swobodnie przekraczają ówczesną linię frontu, zaszczytnie moszcząc się w okopach, w których wtedy nie byli. Ale nie o tym te zapiski.

Po 13 grudnia, jak to na wojnie bywa, byli zabici, ranni, wygnani z kraju i inaczej poszkodowani. Mnie już na początku przypadła najpierw rola jeńca, a potem partyzanta. Czytaj dalej →

Oni są wśród nas. Codziennie mijamy ich, rozmawiamy z nimi, lecz nie każdy z nas wyczuwa ich pobłażliwość wobec naszej gonitwy za codziennym byle czym. Zazwyczaj przyjaźnie uśmiechają się ustępując nam miejsca, które jest im należne choćby z racji wieku. Bywa, że pospiesznie mijamy ich niczym przeszkody na naszym trakcie.
Oczywiście, wszyscy żyjemy w tym samym jedynym przypisanym nam realnym świecie, jednak nie mam już takiej samej pewności, czy towarzyszące nam poczucie upływającego czasu dotyka nas jednako. Moje znajomości i przyjaźnie niekiedy przenoszą mnie w dosyć odległe rejony. Bywa, że te podróże wielce mnie wzbogacają. Zwłaszcza w bliższych kontaktach, niekiedy wielce niespodziewanych.
Żaden film nie zastąpi osobistych świadectw przeżyć, i wspomnień przekazywanych twarzą w twarz. Dostąpiłem tego w skromnej kuchni w mieszkaniu pegeerowskiego bloku w Zajeździe , gdzie nie raz podejmowała mnie tam rzeczywiście niebywała para. Czytaj dalej →

Copyright © 2009 Blog Jerzego Kosacza.