Na zalesionym obrzeżu Sadlinek, na terenie Sadlińskiego Obszaru Chronionego Krajobrazu przebiega trasa Ścieżki Przyrodniczo-Leśnej, która niewątpliwie jest lokalną atrakcją turystyczną. Jest to szlak leśnych wędrówek, na którym spotykamy nie tylko tubylców, lecz i przybywających tu mieszkańców Kwidzyna, jak i turystów z dalszych stron. Urozmaicony krajobraz dostarcza tu nieczęstych na Powiślu widoków mocno zróżnicowanej rzeźby terenu, z wąwozami, licznymi źródełkami, strumykami i oczkami wodnymi. Jest tu wiele miejsc widokowych gdzie można wypocząć oraz odcinki trasy, gdzie można się pięknie zmęczyć.
Przy jednej ze ścieżek znajduje się tam kamień z wyżłobionym pamiątkowym napisem „Ulmerplatz 1930”.
Upamiętnia on niemieckiego starostę powiatu kwidzyńskiego Dr. Fritza Ulmera, który pełnił swój urząd w latach 1928-1934.
To on miał w uznaniu osiągnięć sportowych młodzieży z Sadlinek zainicjować w 1930 roku budowę wiejskiego boiska sportowego. Klub piłkarski juniorów z Sadlinek zasłynął w tamtych latach licznymi zwycięstwami i mistrzostwem w klasie powiatowej, tradycyjnie dokopując rówieśnikom z innych miejscowości powiatu. Budowę ówczesnego „orlika”, jako nagrody za realizowany ambitny program sportowy uczczono położeniem tego kamienia, który przetrwał przy leśnej drodze i upamiętnia sponsora.
Przez lata krajobraz leśny mocno się zmienił. Obecnie ściana lasu schodzi znacznie poniżej w stronę drogi wylotowej z Sadlinek do Białek i sięga teraz aż do ulic: Konwaliowej i Jagodowej . W leśnej gąszczy trudno jest wypatrzyć zalesiony kilkadziesiąt lat temu teren boiska piłkarskiego, z którego był rozległy widok na Nizinę Kwidzyńską. Tym bardziej, że mówiono, iż kamień przeniesiono w obecne miejsce skądinąd. Pomogło mi jednak przypadkowe znalezisko wygrzebane kijem spod warstwy suchych liści. Był to ni mniej ni więcej tylko stary skórzany trzewik. Charakterystyczne wysokie i gęste wiązanie sznurowadeł oraz ślady na zelówce (po korkach ?) być może poświadczają, że jest to dawny but piłkarski.
Ciekawostką był wykopany w pobliżu dół z widocznymi odkopanymi pniami drzew, zasypanymi przy równaniu terenu. Choć nie dysponuję przedwojenną mapą okolic Sadlinek, to po obejściu dookoła dość gęsto zalesionej płaskiej powierzchni o regularnych wymiarach ok. 50 na 90 metrów, nie było już wątpliwości, ze trafiłem na Sportplatz im. Ulmera. (Dla entuzjastów geocashingu podaję namiary: 53°40’04.7″N 18°53’32.1″E )
Na zachodniej krawędzi boiska widoczny jest ślad nasypu wyrównującego teren, który z czterech stron otacza leśna ścieżka dydaktyczna. Wspomniany dół został wykopany co najmniej kilkanaście lat temu. Może to być dzieło kogoś, kto wiedział gdzie i czego szukać. A może przypadkowo jakiś eksplorator z doskonałym wykrywaczem natrafił na sportowe trofea Fussballmannschaft des Sportverein Sedlinen.
Drużyna piłkarska Klubu Sportowego Sadlinki, lato 1940 rok. Od lewej: Betreuer, Kielmann, NN, Hermann, Kruse, NN, Screiber, NN, NN, Kowalski, Grochau.
Mieszkańcy Sadlinek uciekali przed Armią Czerwoną 22 stycznia 1945 r. przez pobliskie Grabowo po zamarzniętej Wiśle. Zabierano z sobą tylko to, co było potrzebne do przeżycia. W tym czasie miejscowi piłkarze juniorzy pewnie już byli w Wehrmachcie, ewentualnie w Volkssturmie. Sprzęt sportowy i trofea zapewne gdzieś zostały ukryte z nadzieją na późniejszy powrót. Chyba się tego już nie dowiemy, co znaleziono w dole na leśnym boisku i kto to odszukał.
Gdy zboczymy z wyznaczonego szlaku turystycznego na północ, odnajdziemy ślady przedwojennych ścieżek spacerowych utrzymywanych przed 1945 rokiem na prywatnym terenie gospodarza Benno Scherlera. A także pozostałości po jego budownictwie wodnym, w postaci murowanej zapory, przesmyku między jeziorkami oraz pozostałości po murowanym spuście regulującym poziom wody w stawach.
Wyobrażenie o tym miejscu dają wspomnienia jakie spisał nauczyciel z Sadlinek Emil Schikorra.
Na przedwojennym zdjęciu uwiecznił on swoją rodzinę oraz rodzinę kolegi z pracy w czasie promenady łódką po stawie Scherlera.
Przejażdżka po stawie w Parku Scherlera. Od lewej: pani Schikorra, Saffran, Irma Schikorra (dziecko), Gisela Schikorra, pani Pischke, nauczyciel Gustav Pischke, Heinz Pischke.
„Powyżej szosy do Białek, ponad polami upraw był Scherlerpark (własność Benno Scherlera). Były tam serpentyny utrzymanych ścieżek z wieloma ławkami, prowadzące do granicy parku z wznoszącym się lasem państwowym. U podnóża wysoczyzny były trzy małe stawy, zasilane z różnych źródeł , z których zrzut następował poprzez stawy do strumienia o nazwie Wiosna. (Ten strumień prezentuje się dzisiaj jako dość mizerny i raczej tylko sezonowy ciek wodny.) Park był otwarty dla publiczności, ale jego dozorca (Reimus) wraz z żoną czujnie go doglądali. Po największym stawie można było za 10 fenigów popływać łodzią. Dość regularnie odbywały się tam pokazy sztucznych ogni prześwitujących przez drzewa i odbijających się w wodzie. Po zakończeniu takiej imprezy w takt muzyki marszowej następowało przejście w długim pochodzie z lampionami na ciąg dalszy uroczystości we wsi przy gospodzie Eisermanna.”
Sadliński leśny „Park Scherlera” bywał też miejscem spotkań nie tylko towarzyskich, ale i oficjalnych, jak to widzimy na zdjeciu obok. Przedstawia ono Komisję Tytoniową Niemieckiego Towarzystwa Rolniczego na sesji wyjazdowej w Sadlinkach w dniu 07.08.1930 roku. (Być może to w tym dniu odsłonięto kamień i otwarto Sportplatz starosty Ulmera.
Na środkowej pocztówce widoczna jest lokalizacja gospody Gustava Eisermanna (obecnie przychodnia) oraz pomnika poległych w I wojnie światowej, który stał u rozwidlenia dzisiejszych ulic: Grudziądzkiej i Kwidzyńskiej przed dawnym parkingiem furmanek do „Tytoniówki”, obecnie zabudowanym stacją benzynową.
Historia, pozostawia swe znaczące ślady w zachowanych budowlach oraz w muzeach bogatych w cenne pamiątki. Bywa natomiast, że czasami mijamy banalne ślady mogące nam sporo opowiedzieć o prowincjonalnej codzienności dawnych mieszkańców. Choćby to były tak niepozorne relikty jak: kamień w lesie, sparciały but, czy zarośnięte i na pół wyschłe jeziorka. W każdym razie jest ciekawiej, gdy schodzi się z wydeptanych ścieżek.
Teraz już na szczęście na lidarze dokładnie widać gdzie było owo boisko. Tylko zastanawiam się czy mieli jakieś siatki wokół czy łowili piłkę w stawie 😂.
Teraz już na szczęście na lidar że dokładnie widać gdzie było owo boisko 🙃.
Witam, natknąłem się na nazwiska Gustav Pischke, Heinz Pischke w Pana blogu. Mój dziadek Kurt Pischke urodził się 23.07.1908 w Sedlingen (Sadlinki, Powiat Kwidzyński), powiat Marienwerder/Prusy Zachodnie. Czy jest on spokrewniony z Gustavem lub Heinzem Pischke? Nie znam jego rodziców (moich pradziadków) i chciałabym dowiedzieć się więcej.
Wielkie dzięki Imke
Dziękuję za opowieść. Interesująca historia. Okazuje się , że idąc ulicą , czy też polem lub lasem ; prawie dosłownie depczemy po okruchach przeszłości. Niektóre są całkiem spore, nawet wielkości piłkarskiego buta.
Tylko niewielu potrafi je dostrzec i rozszyfrować ich historię …
pozdrawiam
Andrzej Zdunowski
Czytałam z wielkim zaciekawieniem, zawsze się ciesze na spotkania, nawet te w internecie, z takim cudownymi ludźmi jak Pan! O boisku słyszałam od nieżyjącej już Pani Urszuli Budyś i chyba od mojej teściowej Marii Więcek – przyjechała spod Tuchowa do Sadlinek w 1945 r. Sprawdzę i odpiszę. Czekam na następne tak ciekawe wpisy. Pozdrawiam serdecznie. Grażyna Więcek