0-003.jpg „Wszystkich Świętych”, „Zaduszki” , „Święto Zmarłych”, a we wschodnich regionach „Dziady”, to uroczyste dni poświęcone tym, którzy odeszli.
W te dni odwiedzamy cmentarze, groby bliskich, znajomych i nieznanych, budząc w sobie refleksję o nieuniknionym przemijaniu i odchodzeniu ludzi, o tym że w swoim czasie dołączymy do nich wszystkich , już ostatecznie nieobecnych tu wśród nas.
Archeolodzy odróżniają groby ludzkie od „człekopodobnych” i rozpoznają je po materialnych śladach, rytualnie pochowanych z nimi przeróżnymi symbolami nadziei na jakieś przyszłe życie po śmierci. Praktyczne przedmioty, broń i dobytek.
Od czasów historycznych towarzyszy już ludziom także wiara w jakieś oczekiwane życie po życiu.
0-008.jpg

Rozprzestrzenia się tak po ludzku sympatyczny zwyczaj ogarniania zaniedbanych grobów i na niewielkim cmentarzyku w Sadlinkach nie znalazłem żadnej opuszczonej mogiły, choć z wnuczką zdeptaliśmy w dzisiejszy wieczór cały cmentarz.
Jest on położony opodal mego domu, w środku wsi i bardzo zadbany. Mam tu niedaleko teraz i w perspektywie. Zauważyłem, że w zwykłe dni, przez cały dzień jest on odwiedzany przez miejscowych, którzy w trakcie codziennych obowiązków , po drodze i na chwilę często zaglądają tam nawiedzając swych bliskich. Jest to obyczaj bardzo pogodny i nie ma tu nawet śladu, niektórym kojarzącej się jakiejś zabobonnej grozy cmentarnej wiązanej z takim miejscem. Po zmierzchu, przez cały rok codziennie widać tu wiele płonących zniczy, sygnalizujących mieszkańcom Sadlinek, że spoczywający tu ich bliscy czuwają w wiecznym śnie i upominają się o pamięć.

Zderzyłem się z e-forumowym poetą Waldemarem, który także krążył po sadlińskim cmentarzu obdzielając zapalonymi zniczami upatrzone mogiły. Inni tutejsi znajomi złośliwcy dopytywali się, czy właśnie nie upatruję dla siebie schronu przed wyziewami spalarni.

Odnalazłem swoich znajomych sprzed lat, jak i ostatnio odeszłych sąsiadów. Przystanek przy każdym takim grobie to osobna historia. Niezapisana pozostawi tylko personalia spisane na nagrobku.
0-005.jpg

Budowniczemu domu, który zamieszkujemy z wnuczką także zapaliliśmy znicze, bo chałupka jest znośna, i choć mogłaby mieć ciekawsze rozwiązania, to nie wypominaliśmy mu tego, jakby nie było już po czasie.
To była postać, której fantazja do dziś jest tu wspominana.(Ale „Lincolna”, którego przywiózł z USA do Sadlinek, prawie takiego samego jakim jeździł Elvis Presley, to może nie musiał kiedyś tam wyprowadzać z garażu na zmarnowanie i na złom.)
0-013.jpg
Klarze zupełnie nie przypadła do gustu moja rezerwacja, którą jej pokazałem. Zlustrowała pobliskie porcelanowe fotografie na nagrobkach i wybrała mi, jej zdaniem, sympatyczniejsze towarzystwo, niż pusty placyk. Nawet nie próbowałem tłumaczyć dziecku, że za chwilę-moment ten placyk nie ma szans na pustostan.
Dzieciom nie ma co opowiadać bajek ani o ludzkich narodzinach , ani o tajemnicy odchodzenia z tego świata. Wówczas normalniej będą to znosić.
0-007.jpg
Dosyć sztucznie implantowany do polskiej tradycji zadusznej karnawałowy obyczaj amerykański jako „Halloween” zdaje się zupełnie nie pasować do tych dni, jako coś obcego i dziwacznego. W polskim kalendarzu jest wiele innych okazji do zabawy i do krotochwili niekoniecznie w tym czasie, tradycyjnie obchodzonym przecież nie jako żałoba, ale raczej w zadumie komuś tam należnej.

W te dni nachodzi mnie też pamięć o spotykanych cmentarzach kompletnie zdewastowanych i zapomnianych. Na szczęście obudziła się już polska wrażliwość, dotycząca także tamtych grobów. Odziedziczone z całym dziedzictwem tej ziemi już nie są nam tak obce i coraz częściej są porządkowane przez lokalny wolontariat.