Kwidzyniacy lubią swoje miasto i często dają temu wyraz poprzez zainteresowanie jego historią. Cieszą się powodzeniem wykłady i publikacje dotyczące przeszłości Kwidzyna, a także strony internetowe prezentujące historyczne kwidzynalia.
Zakrawa to na paradoks, że szczególne zainteresowanie budzi ten fragment miasta, którego już od kilkudziesięciu lat nie ma. Na południe od katedry , na pustym placu zwanym kwidzyńską „starówką” ostał się jeden dość niepokaźny i bez szczególnej urody budynek mieszkalny sprzed 1945 roku i kikut wieży nieistniejącego ratusza. Plac otacza współczesna zabudowa wedle peerelowskich standardów z lat 60-tych i 70-tych.
Jak wiadomo, w 1945 roku działania wojenne ominęły Kwidzyn. Armia Czerwona weszła do opuszczonego przez Niemców miasta, które pozostawało nietknięte. ( Gwoli ścisłości spłonął tylko budynek kina przylegający do Hotelu Magdeburg , dużo wcześniej zanim Rosjanie zbliżyli się do miasta, czym zostali pozbawieni satysfakcji własnoręcznego sfajczenia go. Obecnie w tym miejscu, na rogu Braterstwa Narodów i Podgórnej znajduje się plac zabaw Przedszkola Nr 1 (budynek byłego Konsulatu RP).
Przypomnę tu kolejną okoliczność , która nieco odroczyła czas zdemolowania miasta, a mianowicie utworzenia w Kwidzynie olbrzymiego szpitala wojskowego, który miał swoje „oddziały” w każdym jako tako nadającym się budynku. Przewinęło się tu ok. 120 tysięcy rannych.
Ozdrowieńcy, wychodzący w miasto podziwiali oznaki dostatku pokonanego wroga, szukali trofiejnych fantów, które ich zdaniem należały się zwycięzcom, a że ogień walk już ustał, więc podpalali sklepy i kamienice. Mój nauczyciel Dymitr Jabłoński, który w tamten czas organizował tu szkolnictwo, opowiadał o swej rozmowie z rosyjskim oficerem, który tłumaczył swych sołdatów, a poniekąd i siebie. „Wygraliśmy wojnę – mówił Rosjanin – pobiliśmy Giermańców, i co dalej. My stąd wyjedziemy i oni zaczną tu wracać. A my pokaleczeni z czym wracamy do swoich kołchozów. Trzeba pokazać, że to rosyjski żołnierz zwyciężył”.
Pożary zaczęły się latem 1945 roku. W tym dziele potem wspomagali Rosjan przybywający do miasta już rodzimi szabrownicy, zacierający ślady rabunku.
Wypalonych budynków już nie remontowano, a wprost przeciwnie, zaczęto je rozbierać na cegły. Akcję nazwano „odbudową Warszawy” i tam kierowano transporty ceglanego budulca nie tylko z kwidzyńskiego Starego Miasta, lecz z wszystkich terenów poprzednio niemieckich. Podobno nie wszystkie one docierały do stolicy.
Po kolei znikały więc wypalone budynki. Najłatwiej poszło z najstarszą zabudową, czyli z gotyckimi jeszcze kamieniczkami z podcieniami , których ciąg w pobliżu Katedry stanowił obok niej najbardziej znaną wizualna wizytówkę miasta. Owe Lauben najczęściej występowały na kwidzyńskich widokówkach, zaraz po charakterystycznych panoramach zamku i katedry.
Największy opór przed rozbiórką stawiał solidnie zbudowany w końcu XIX wieku ceglany ratusz, z którego pozostawiono resztkę wieży, być może z powodu geodezyjnego repera, który tkwił w jej przyziemiu.
Najdłużej bronił się swą nowoczesną żelbetową konstrukcją dom towarowy
„August Klinger”, ale też w końcu padł dając plac pod zbudowane później w tym miejscu pawilony handlowe.
Ukształtowana przez wieki gęsta zabudowa Starego Miasta, odtwarzana po kolejnych pożarach, przez wieki szczelnie przesłaniała widok na gotycką bryłę Katedry. Po 1945 roku, po zlikwidowaniu Starego Miasta, spoza gruzowiska po raz pierwszy ten widok ukazał się w całej swej krasie.
Przez lata podziwialiśmy potem wielki trawnik, przy którym stał jeden z największych w regionie średniowiecznych zabytków.
Po Starym Mieście pozostała jedynie nazwa i jego obrazy utrwalone na starych fotografiach i widokówkach. Jego legenda, jako tęsknota za czymś, co bezpowrotnie odeszło do historii ożywa w kolejnych pokoleniach kwidzyniaków.
Co jakiś czas ożywiają się pomysły odtworzenia tego fragmentu miasta już we współczesnym kształcie. Oczywiście marzy się o sąsiadującej z zabytkami reprezentacyjnej dzielnicy pełnej kawiarenek, knajpek, klubów, cukierni i atrakcyjnych sklepików. Niestety są to tylko mrzonki i nic nie zapowiada ich spełnienia.
Przez ostatnie lata z mozołem i długimi przerwami jest jedynie wznoszona murowana kurtyna, która znów szczelnie przesłoni Katedrę. Zmieniają się projekty i inwestorzy, a od roku znów tu się nic nie dzieje w oczekiwaniu na lepsze czasy.
To zrozumiałe, że każdy gospodarz chciałby pozostawić potomnym jakiś pomnik swych dokonań w mieście. Jednak w przypadku „wiekopomnych” decyzji urbanistycznych kształtujących przestrzeń publiczną chyba nie należy się zbytnio spieszyć. Ciągle mam wrażenie, że przyszłym kształtem Starego Miasta rządzą jakieś „niedorobione” decyzje, niekonsekwentne, łatwowierne wobec inwestorów i bez wypracowanej ostatecznej wizji, która liczyłaby się z rangą tego fragmentu miasta.
Wstrzymana budowa kamienicy przy Katedrze, ma być w nieokreślonej przyszłości kontynuowana w ramach TBS. Standard inwestycji Towarzystwa Budownictwa Społecznego jest znany, więc wróżby są tu nie najlepsze.
Oczywiście bezzasadne byłoby tworzenie jakiejś atrapy i imitacji stojących tu kiedyś kamieniczek. Co było przecież nie wróci. Jednak fundamentalnym zaniedbaniem w przyszłej, projektowanej zabudowie Starego Miasta byłoby pominiecie „architektonicznego wspomnienia” o sześciu kamieniczkach, kiedyś stojących w szeregu od „Kawiarni Ustascha” przy katedralnym portalu do „Apteki Pod Orłem”, którą dziś w Celle prowadzą jej spadkobiercy.
Gdzieś w archiwach miejskich leży zaniechany projekt nowej zabudowy Starego Miasta Autorskiej Pracowni Architektonicznej prof. Szczepana Bauma. Dzieła tego architekta są dyskusyjne a zwłaszcza realizacje na „starówkach” w Malborku, Elblągu i Dzierzgoniu. Kwidzyński projekt tej pracowni choć skromny, to oddaje jakoś wspominaną powyżej ideę.
Oczywiście problem tkwi w znalezieniu nie tylko zasobnego inwestora, ale i niemniej zamożnych użytkowników, których stać by było na nie najtańsze lokale w tym miejscu, jak i czynsze i podatki. Aktualna sytuacja zapowiada wykorzystanie tej połaci miasta jedynie jako kolejne rozszerzenie miejskiej oferty kupna telefonu, zaciągnięcia kredytu, lub zaopatrzenia aptecznego.
W konserwacji zabytków, jak i w archeologii stosuje się metodę przeczekania. Gdy brak jest środków na gruntowną renowację i badania, wówczas nie podejmuje się żadnych pospiesznych ani oszczędnościowych prac, które trwale zmieniają przestrzeń, a jedynie zabezpiecza się obiekty do lepszych czasów, gdy będzie możliwa realizacja najbardziej optymalnych projektów.
Dobrze, że w Kwidzynie pamięta się o jego Starym Mieście. Przez lata okazyjnie mówiono o nim, aż wreszcie podjęto działania. Temat tyle lat leżący odłogiem chyba podjęto bez stosownych gwarancji nie tylko estetycznych, ale i inwestorskich.
Ten kończący się już spektakl z kwidzyńską Katedrą w roli głównej, uwieczniony na tym zdjęciu mógłby jeszcze trwać z pożytkiem dla przyszłych planów zabudowy Starego Miasta w jeszcze lepszych czasach, które przecież i tak do nas nadejdą. Czego wszystkim, a zwłaszcza kwidzyńskim Ziomkom, jak i sobie samemu z okazji Świąt Bożego Narodzenia i Nowego 2010 roku życzy autor tej witryny.
Dla mnie we współczesnych projektach odbudowy „starych miast” najbardziej przerażający jest brak projektów dobrych . Choć jestem konserwatorem zabytków to jestem także wielkim zwolennikiem nowoczesnej architektury, architektury dobrej, przemyślanej. Realizowane projekty wydają się być sztuczne, pozbawione komplementarnego myślenia o architekturze. Zabudowa na starym mieście w Kwidzynie kształtowała się przez wieki. Było to „osiedle” zarówno dla bogatych mieszczan jak i biedoty, miejsce zamieszkania i miejsce pracy. Dla wszelkiego typu zabytków architektury czy urbanistyki najlepsze jest przywrócenie dawnej funkcji, o ile to możliwe. W naszym wypadku jest to zupełnie niepotrzebne. Tworząc nową funkcję trzeba się zastanowić czy aby stworzenie nowych mieszkań jest niezbędne w tym miejscu, czy może nie lepiej zapełnić plomby w ciągach zabudowy w innych częściach miasta, a nawet jeśli zabudowa mieszkaniowa to czy warto zrezygnować z dobra służącego wszystkim mieszkańcom (zielony skwer) na rzecz stworzenia całkiem sympatycznych mieszkań które posłużą niewielu mieszkańcom. Kolejna rzecz – funkcja komercyjna. Czy na dzień dzisiejszy niezbędne jest stworzenie nowych przestrzeni na sklepy podczas gdy rozbudowuje się taką przestrzeń w okolicach ul. Piłsudskiego i Kopernika, czy w postaci centrów handlowych. Zanim stare miasto zacznie żyć już będzie martwe. Mieszkańcy nie są przyzwyczajeni do chodzenia na zakupy w tamte rejony, może by się nauczyli, ale jeżeli powstaną tam (jak wszędzie) same banki to znowu wydaje mi się, że nie ma sensu niszczyć trawnika.
Funkcje społeczne – stare miasta a zwłaszcza rynki na starych miastach zawsze były miejscem spotkań mieszkańców, tam zbierali się niezadowoleni, zadowoleni, dumni i w chwilach klęski. Może stworzenie miejsca dla mieszkańców gdzie mogli by się spotkać przy okazji świąt państwowych czy kościelnych było by tu rozwiązaniem. Wspólny plac z jakimś wspaniałym pomnikiem byłby lepszym miejscem na spotkania niż środek ronda. I ostatnia kwestia to sprawa estetyki, architektury i formy. Jeżeli chcemy coś postawić na starym układzie urbanistycznym, wpisanym do rejestru zabytków to musimy się liczyć z tym że w nowych budynkach ilość kondygnacji, ogólny podział elewacji powinien nawiązywać do starego. W projekcie kwidzyńskim powinny znaleźć się podcienie, były to charakterystyczne elementy dla zabudowy starego miasta więc powinny być one uwzględnione. Co do form elewacji, materiału z jakiego powinny być wykonane jest pełna dowolność o ile nie jest to nieudolne naśladowanie czegoś tylko tworzenie nowej architektury. Współczesne projekty polskich architektów w ostatnim dwudziestoleciu nie wnoszą do architektury nic nowego (po za paroma wyjątkami). Ciągle jest to imitowanie przeszłych form, które już były. Ponadto nieumiejętne projektowanie detali, które z niczego nie wynikają, nie są nowatorskie lub są po prostu nudne.
Na koniec. Według mnie działania mające na celu odbudowę starych miast, które ucierpiały na wskutek wojny powinny być poprzedzone międzynarodową konferencją w celu określenia celów dla nowej architektury. Wyłonienie projektu powinno odbywać się w drodze międzynarodowego konkursu gdzie w jury zasiąść powinni uznani architekci nie tylko z Polski ale i z zagranicy.