Próba opisania kwidzyńskich pomników wcale nie jest prosta. Te wszystkie, które były w mieście przed 1945 rokiem już nie istnieją i po większości z nich nie ma śladu. A i te, które pojawiły się w mieście już za polskich czasów, także nie wszystkie przetrwały do dzisiaj.
Konieczny jest tu podział na pomniki niemieckie i na te, które pojawiły się w mieście już po wojnie.
Inną kwestią jest określenie co można nazwać pomnikiem, a co nim nie jest. Oczywiście najważniejszym i największym kwidzyńskim pomnikiem historycznego dziedzictwa jest katedra i zamek z gdaniskiem, jak i kilka innych budowli w mieście z XIX wieku.
Dla potrzeb dokonywanego „remanentu z przeszłości” starałem się jednak zebrać tu wszystkie dostępne informacje o uwiecznianiu pamięci osób i wydarzeń w formie materialnie trwałej, jako postumenty, obeliski, tablice i pamiątkowe głazy. Ta materialna „trwałość” okazała się złudna, bo pomimo użycia marmurów i granitów nic po nich nie pozostało, a niektóre zostały po 1945 r. przeorientowane i „zwerbowane” do służby innym celom.
Z przyczyn zrozumiałych, w powojennych latach nieobecna była jakakolwiek troska o pomniki pruskiego tryumfalizmu. To nie był czas na rozróżnianie uczczonych pomnikami przywódców zwycięskich wojen od zwyczajnych tubylców zmobilizowanych na fronty I Wojny, których upamiętniały liczne „denkmale” obecne w każdej gminie. Mając w pamięci zbrodnie i zniszczenia dokonane przez niemieckich najeźdźców i okupantów, po wojnie w odruchu odwetu niszczono wszystko co się z nimi kojarzyło. I dlatego przetrwały zaledwie jakieś szczątki, które dzisiaj są traktowane już jako zabytki.
Swoistym muzeum historii Kwidzyna były pomniki nagrobkowe na starych cmentarzach, zazwyczaj standardowe dla swojej epoki, ale zdarzały się tam również wybitne dzieła rzeźbiarskie. Wszystkie one zniknęły bezpowrotnie, co zawdzięczamy tępej bezmyślności praktykowanej przez ludzi władzy w czasach PRL Wiadomo, że stare cmentarze, zwłaszcza po zmianie ich właścicieli najczęściej kończą swój żywot. Nawet godząc się z taką logiką wypada jednak ubolewać, że przy likwidacji cmentarza nie zdobyto się na choćby dokumentację nagrobków najciekawszych artystycznie, lub z uwagi na pamięć pochowanych tam osób zasłużonych dla dziedzictwa kulturowego. Myślę tu o byłym już cmentarzu przy ul. Hallera obok Szkoły nr 5, gdzie wraz z innymi zmieciono m.in. kwatery rodu zasłużonych drukarzy i wydawców Kanterów. Chociaż pamięć o nich obecnie nawet w najnowszej historii miasta z 2004 r. istnieje zaledwie zdawkowa, to jestem przekonany, że kiedyś doczekają się jakiegoś pomnikowego upamiętnienia choćby ich zasług wobec polskojęzycznych tubylców, którym służyli w Kwidzynie swym drukarskim i edytorskim kunsztem od końca XVIII wieku aż do Plebiscytu w 1920 r.
Z tego samego cmentarza utkwił mi w pamięci bardzo nietypowy nagrobek w szeregu mogił przy samej ulicy na lewo od bramy cmentarnej.
Fotografii tego niezwykłego nagrobka jeszcze nie odnalazłem, a jedynie potwierdzenie moich wspomnień:
„ … Tuż za głównym wejściem na cmentarz, przy samym ogrodzeniu znajdował się niecodzienny nagrobek. Stanowiła go duża, plaska, szara płyta nagrobna, a w miejscu, gdzie zwykle znajdował się krzyż, wyrastał z owej płyty solidny kikut złamanego masztu okrętowego, wysokości około 1 metra. Na płycie złocony napis w języku niemieckim oznajmiał, ze jest to grób żeglarza, który poniósł śmierć w wyniku katastrofy morskiej, o czym sugestywnie mówił złamany maszt. Niecodzienny obraz tego grobu, złamany maszt oraz napis na płycie nagrobnej sprawił, ze po tylu latach doskonale pamiętam ten grób. Nazwisko tegoż żeglarza było wyraźnie polskie i brzmiało Zaorski.” ( Tadeusz Tyniec „Moje pierwsze dni w Kwidzynie” w: SCHODY KAWOWE Nr 3(1) 2000 r.)
Ja zapamiętałem jeszcze biały marmur złamanego (chyba nieco wyższego, ok. 1,60m) masztu żaglowca z kołkownicą i naglami, oraz imię marynarza floty cesarskiej: Carl Zaorski, jak i wymienione akweny, gdzie pływał, czyli Samoa, Nowa Gwinea i in. których nazwy dobrze kojarzyłem jako wówczas praktykujący filatelista.
Znalazłem też niewątpliwy wzorzec tego zminiaturyzowanego pomnika, a mianowicie zdjęcia pewnego słynnego i propagowanego w owych latach monumentu z Szanghaju, który upamiętniał niemieckie straty na tamtejszych morzach (75-ciu marynarzy z gdańskiej kanonierki SMS „Iltis”).
Wypada zacząć od pomnika Hermanna von Balka, który jako mistrz krajowy zakonu krzyżackiego założył miasto. Jego naturalnej wielkości postać na ok. 5-metrowym cokole postawiono w 1860 roku na staromiejskim Targu Rybnym. Z dolnej partii cokołu wystawało nad studzienką ściekową metalowe ozdobne ujęcie, z którego sączyła się źródlana woda. Nie przypadkowo zatem zlokalizowane było tutaj targowisko rybne . Postać Balka wykonał kwidzyński rzeźbiarz Heinrich Medem , który w tym czasie był jeszcze studentem. Co bardziej spostrzegawczy oglądacze starych zdjęć pomnika mogą potwierdzić, że ten fakt nie pozostawał bez wpływu na efekt końcowy jego pracy. Stylizowana postać krzyżackiego wojownika trzyma uniesiony do góry miecz, a lewą ręką podtrzymuje stojącą tarczę, na której (jak się domyślam) było godło zakonu.
Może to taka już tradycja wykonywania kwidzyńskich pomników przez studentów, która ożyła przy okazji pomnika Józefa Piłsudskiego stworzonego także przez adeptów zawodu rzeźbiarza, oraz podobnej proweniencji artystycznej dekoracji kwidzyńskich rond ulicznych.
Figura Balka stojąca na murowanym ceglanym cokole stylizowanym na gotycką basztę z blankami wykonana była ze sztucznego kamienia. Tworzywo to dość łatwo poddało się najpierw pokiereszowaniu, a potem zwaleniu pomnika, czego dokonali sołdaci sowieccy w 1945 r. Potem jeszcze przez parę lat tkwił tu kikut podmurówki pomnika. A teraz stoją tu nieduże bloki mieszkalne.
Jako kolejny (co wnioskuję z dat umieszczonych na nim inskrypcji) postawiono pomnik we wnętrzu katedry w jej południowej nawie.
Na ozdobionym neogotycką dekoracją czworoboku wykonanym z czarnego marmuru, jego pola frontowe i boczne pokryte były złoconymi napisami sławiącymi poległych w wojnach: napoleońskich 1812/14 oraz prusko-austriackiej w 1866 r., a także upamiętniającymi pierwszy demokratyczny parlament, czyli ogólnoniemieckie Zgromadzenie Narodowe we frankfurckim kościele św. Pawła w maju 1848 roku oraz poległego w tymże roku jego aktywisty, urodzonego w Kwidzynie Hansa A. E. von Auerswalda.
Zwieńczeniem pomnika był „żelazny krzyż”, który do dziś jest obecny w niemieckiej symbolice narodowej, a zaprojektował go słynny architekt Karol Fryderyk Schinkel (1781-1841), który jest autorem projektów dwu kwidzyńskich budowli (gmach Gimnazjum Królewskiego przy Placu Plebiscytowym oraz Kościóła Św. Trójcy.)
Niezwykle okazały pomnik zafundowały sobie władze pruskie dla uczczenia zwycięstwa w wojnie z Francją (1870-71).
Na nowo powstałym Flottwellplatz (Pl. Plebiscytowy) w miejscu poprzedniego cmentarza usytuowano centralnie granitowy pomnik sławiący to zwycięstwo i jego autorów. FOTO FOTO Kilkumetrowa iglica z czerwonego granitu ustawiona była na czworobocznym piedestale ozdobionym wykonanymi z brązu wieńcami laurowymi i medalionami z portretami: cesarza Wilhelma I, kanclerza Bismarcka i gen. Moltke.
Można przypuszczać, że ów monument zbudowano za pieniądze z olbrzymiej kontrybucji jaką Prusy ściągnęły z pokonanej Francji. (Losy tego pomnika opisałem w szkicu „Plac wielu zwycięstw i klęsk”)
Z tego samego czasu pochodził inny swoisty pomnik w postaci dwóch armat zdobytych na Francuzach i przyturlanych do Kwidzyna na staromiejski Rynek pod Ratusz.
W 1904 r. przed przy ul. Grudziądzkiej na skwerze przed Szkołą Podoficerską stanął pomnik z pruskim orłem i wmurowaną tablicą dla uczczenia 25-lecia powołania szkoły.
Po I Wojnie pomnik otrzymał dodatkową dedykację upamiętniającą poległych absolwentów i słuchaczy szkoły
Pomniki upamiętniające poległych mieszkańców miasta pojawiły się w różnych jego punktach. Miały one zróżnicowaną formę, od pamiątkowych tablic na postumentach lub we wnętrzu budowli, do wolno stojących głazów i postumentów ze stosownymi inskrypcjami.
Były więc w katedrze na dwóch pierwszych filarach duże dębowe tablice z nazwiskami poległych żołnierzy z miasta i z powiatu.
Także poszczególne instytucje i organizacje upamiętniały swych poległych członków.
Żołnierzom z kwidzyńskiego regimentu „Hochmeister” postawiono na placu o tej samej nazwie okazały pomnik udekorowany wyżej wspomnianymi armatami.
Po wojnie był to „Plac Orła Białego” a w l. 60-tych stanęła tam „Tysiąclatka” Szk.Podst. nr 6.
Przed jej budową armaty znów przetransportowano, tym razem na skarpę dziedzińca zamkowego i jak w poprzednich miejscach służą one do pamiątkowych zdjęć.
26 listopada 1921 r. w Gimnazjum, przy wejściu do auli wmurowano płaskorzeźbę i tablicę autorstwa rzeźbiarza Szmergalskiego, z nazwiskami poległych nauczycieli i uczniów .
Swój pomnik mieli też polegli członkowie Bractwa Strzeleckiego Winricha von Kniprode, który stał w ogrodzie „Domu Strzeleckiego” (b.Technikum Wikliniarskie). W pobliżu wieży ciśnień znalazł się pomnik z dedykacją dla poległych członków Stowarzyszenia Gimnastycznego i Sportowego.
W romantycznie nastrojowym miejscu jakim był leśny park na Miłosnej stanął głaz poświęcony poległym członkom „Stowarzyszenia Śpiewaczego” (Liedertafel) istniejącego w mieście od 1847 r. Zachowały się pozostałości po tym pomniku w tym samym miejscu. Gdzieś w pobliżu, na tamtych terenach leśnych w miejscu zwanym . „Gajem Nowrath’ów” („Nowrathhain”) stał jeszcze głaz pamiątkowy poświęcony temu rodowi, o którym nie znalazłem żadnych informacji.
Jeśli można to nazwać pomnikiem, to w ogrodzie loży masońskiej „Złota Harfa” stała wykonana przez dyżurnego kwidzyńskiego rzeźbiarza Medema duża postać Św. Jana, którego wolnomularze upatrywali za swoistego patrona w hołdzie za jego „Apokalipsę”. Gdy lożę przejął powiatowy partyjny ośrodek szkoleniowy NSDAP to święty znikł ale wymalowany na budynku loży ornament z powtarzającym się znakiem staroindyjskiego boga słońca pozostał nienaruszony. foto
Dziełem tego samego rzeźbiarza (Heinricha Medema) była rzeźba z 1866 r. wieńcząca budynek Ziemstwa Zachodniopruskiego „Westpreussische Landschaft” (obecnie budynek Sądu przy Pl.Plebiscytowym). Wykonane metodą odlewniczą z jakiegoś stopu cynkowego trzy postacie stanowiły alegorię Prus Zachodnich i ich gospodarki i handlu.
Rzeźba została usunięta z budynku i jeszcze w latach 60-tych XX w. była widziana na dziedzińcu zamku, skąd znikła. Zgubiło ją zapewne cenne tworzywo, z jakiego była wykonana, tak poszukiwane przez punkty skupu złomu.
Na tym samym budynku Ziemstwa była także tablica dedykowana pamięci wieloletniego prezesa Sadu Administracyjnego Friedricha K.A.H. von Kehler.
Gmach Rejencji (ZSP nr 2) przyozdobiony był tablicą wspominającą pobyt feldmarszałka Hansa Yorka, który miał tutaj w roku 1811, do kwietnia 1812 r. kwaterę główną dowodzonych przez siebie wojsk pruskich.
Na budynku Poczty zbudowanej w latach 1911-1913 umieszczona była tablica upamiętniająca pobyt w Kwidzynie pruskiej pary królewskiej Fryderyka Wilhelma III i królowej Luizy 17/18 grudnia 1809 r. (Tablica ta pochodziła z budynku, który stał poprzednio w tym miejscu od 1842 r.)
W 1933 roku przed wejściem do Gimnazjum odsłonięto popiersie nowego patrona szkoły, a mianowicie Fryderyka Schillera, które podarował miastu królewiecki rzeźbiarz Stanislaus Cauer (1867-1943).
Obecnie na tym samym postumencie stoi popiersie Stanisława Staszica, który patronuje ZSP nr 1 w dawnym Gimnazjum.
Najprawdopodobniej był to ostatni pomnik postawiony w Kwidzynie za niemieckich czasów, które zakończyły się przejęciem miasta w 1945 r. najpierw przez Armię Czerwoną, a po mniej rok później przez władze Polski Ludowej.
Nastały czasy ustawiania w mieście nowych pomników, z których nie wszystkie jednak dotrwały do dnia dzisiejszego. Ich dzieje, to przedmiot odrębnej części katalogu kwidzyńskich pomników.
Świetny artykuł . Z jednym się tylko nie zgodzę . Mianowicie ,że podejście do historii w PRL było jakieś dramatycznie różne od tego prezentowanego dzisiaj . Wystarczy wspomnieć rozebrany niedawno spichlerz oraz sypiący się budynek kina tęcza oraz internatu szkoły muzycznej . Polacy to jednak głupi naród.