Flottwellplatz - 1909.jpg

Nie sposób jest znaleźć w Kwidzynie podobne miejsce, w którym zachowało się tak wiele z klimatu przeszłości, jakiego możemy doznawać na obecnym Placu Plebiscytowym. Jest to jedyne takie stanowisko w mieście, z którego widzimy wokół siebie prawie kompletną panoramę zachowanych ponad stuletnich budowli i nie zakłóca nam tu widoku żaden koszmarek współczesnych budowniczych.
Odtwarzanie bezpowrotnie minionej aury miasta jest zajęciem beznadziejnym, jako że składają się przecież na nią nie tylko jego ulice i budowle, lecz przede wszystkim zaludniający je mieszkańcy oraz styl ich życia. Czas bieży i nie powraca, a kto ciekaw jest życia w dawnym Kwidzynie może sobie jedynie podglądać jego migawki utrwalone na starych fotografiach i pocztówkach.

Miasto ma swą niezmienną od wieków wizytówkę z głównym flagowym zabytkiem, jakim jest średniowieczny monument katedry zespolonej z zamkiem i imponującymi arkadami Gdaniska z całą współczesną aranżacją otoczenia. Stare Miasto zostało spalone i spustoszone już po wojnie. Ostały się w różnych punktach miasta pojedyncze zabytkowe budynki, głównie kamienice w szeregowej zabudowie na Grudziądzkiej, Kościuszki i w paru innych miejscach. Zbudowane przed ponad stu laty dla pruskich urzędników tutejszej rejencji i innych instytucji prowincji, kiedyś imponujące wystrojem zewnętrznym, dziś prezentują się różnie.
Przywoływanie dawnych widoków najczęściej zakłócają socrealistyczne potworki w postaci tzw. plomb budowlanych, w miejscu wyburzonych budynków. Jeszcze bardziej dokuczliwy jest wszechobecny natrętny śmietnik wizualny reklam i szyldów. Niekiedy oślepia psychodeliczna kolorystyka elewacji niektórych budynków, jak choćby klasycystycznej XIX-wiecznej elewacji b.kina „Tęcza”. Na szczęście, coraz częściej pojawiają się w ostatnich latach przykłady staranniej odnowionych kamienic, jak i przykłady ciekawej zabudowy współczesnej. Możemy kontemplować zachowany tu i ówdzie ocalały detal architektoniczny w stylu eklektyzmu lub berlińskiej secesji na fasadach budynków: dekoracyjne frontony, aplikacje, gzymsy, obwoluty i oryginalne portale oraz balkony z metaloplastyką wykonaną w modnym tutaj przed wiekiem Jugendstil.

Powojenna dewastacja Kwidzyna szczęśliwie ominęła Plac Plebiscytowy. Zachowana zabudowa jego czworoboku uniknęła jakiejś zasadniczej transformacji i modernizacji, ponieważ składały się na nią wyłącznie budynki użyteczności publicznej niezasiedlone mieszkańcami. Dlatego to obecnie, siedząc na ławce pomiędzy licznie rosnącym okazałym starodrzewiem mamy tam większą szansę, niż gdzie indziej poddać się magii miejsca, którego nie dotknęły jakieś poważne zmiany poza „wymianą” centralnie usytuowanego pomnika.

Mimo swej nazwy plac jest zaledwie skwerem miejskim z krzyżującymi się alejkami, trawnikami i środkowym klombem. Położony jest on w kwartale ulic: Słowiańskiej, Chopina i Magazynowej. Jak wszystkie inne skwery i parki kwidzyńskie jest to także dawny cmentarz. Ten służył pacjentom XIV-wiecznego Szpitala Św. Jerzego, na którego średniowiecznych fundamentach stoi neogotycki ceglany XIX- wieczny dworek na zachodniej krawędzi placu.

Położony poza murami miejskimi szpitalik był placówką specjalistyczną, jako że służył trędowatym. Patrona byłego leprozorium upamiętnia wmurowana płaskorzeźba przedstawiająca jego potyczkę ze smokiem.
Powstały tu wówczas Cmentarz Św.Jerzego zajmował prawie całą przestrzeń obecnego placu, jak to jeszcze pokazuje plan miasta z 1788 roku. Cmentarz zlikwidowano w 1827 roku, tworząc na jego miejscu park i plac nazwany imieniem Heinricha Edwarda Flottwella (1786-1865)

Wyróżnienie to spotkało prezydenta kwidzyńskiej rejencji za zasługi w służbie administracji pruskiej, w tym niestety za twardą antypolską politykę germanizacyjną.

Zmienne i burzliwe czasy najłaskawiej obeszły się z Gimnazjum Królewskim po wschodniej stronie placu. Klasycystyczny gmach wzniesiony w latach 1835-1838 wg projektu Karla Friedricha Schinkla zasłużenie dominuje nad najbliższą okolicą. A w nieodległym sąsiedztwie znajduje się jeszcze jedna kolejna kwidzyńska autorska realizacja zamysłów architektonicznych Schinkla , a mianowicie kościół św. Trójcy zbudowany w latach 1846 -1858 wg jego projektu. Łacińska sentencja na frontonie niezmiennie zaprasza złotymi zgłoskami: „Wejdźcie tu ci, na których muza łaskawie spojrzała przy narodzinach”.

Porównując obecny widok ze starymi fotografiami widzimy, że także dzisiaj mamy przed szkołą pomnik, nawet na tym samym cokole. Wprawdzie ostatniego patrona tej szkoły Friedricha Schillera zastąpił Stanisław Staszic, to pomijając tu historyczne meritum, nie stanowi to istotnej ingerencji w tradycyjny widok.

Inauguracja Gimnazjum Królewskiego odbyła się w dniu 4 maja 1838 roku. Niezwykle okazała uroczystość otwarcia uczelni trwała tego dnia 10 godzin z udziałem licznych dostojników dworu i rządu pruskiego. Popisy śpiewacze chóru wykonującego hymny, dziękczynne peany pod adresem sponsora szkoły króla Fryderyka Wilhelma III, aż po mowę ucznia klasy pierwszej o wdzięcznym nazwisku Piwko, wygłoszoną po łacinie pod tytułem: ”de Borussiae inter omnes civitates praestantia” (”O Prusach dzierżących prymat pośród innych państw”). Na koniec dnia uroczystość przeniosła się do pobliskiej Resursy Obywatelskiej „Jedność”, w której długo jeszcze trwały podniosłe wystąpienia, wznoszono toasty za pomyślność króla, jego dworu i kwidzyńskiego Gimnazjum. Resursa „Jedność” była najliczniejszym klubem towarzyskim w ówczesnym Kwidzynie. Była miejscem spotkań wolnego mieszczaństwa, gdzie realizowano podjęte przezeń zamysły obywatelskich inicjatyw. Założyli ją 1 maja 1810 roku kwidzyńscy mieszczanie i niżsi urzędnicy czujący się postponowanymi przez ówczesny miejski establishment, czyli ówczesną „grupę trzymającą władzę” w mieście, która nie dopuszczała ich do uroczystości, często wówczas organizowanych przez królewski dwór, co odczuwali oni szczególnie dotkliwie.
W tamtym majowym dniu sprzed ponad 170 laty, spełniane w Resursie do późnych godzin dziękczynne toasty adresowane do władcy miały też ten konkretny powód, jako że Jego Majestat Fryderyk Wilhelm III wyasygnował na budowę Gimnazjum 17 tysięcy talarów ze swej osobistej królewskiej kasy. Cały koszt budowy wyniósł 24 705 talarów. Sam monarcha odwiedził kwidzyńskie Gimnazjum dopiero po dwóch latach 5-go czerwca 1840 roku.

Gimnazjum Królewskie było humanistyczną uczelnią o profilu klasycznym kształcącą na wysokim poziomie, z zaawansowaną nauką łaciny i greki. Jego absolwenci zasilali szeregi pruskiej inteligencji. Nie brakowało tu późniejszych wybitnych przedstawicieli nauki, administracji i generalicji, od armii cesarskiej po Bundeswehrę i NATO (ab. z 1925 r. gen. Wolf v.Baudissin). Absolwentem Gimnazjum był także Carl Goerdeler przewidziany na kanclerza Rzeszy po Hitlerze, gdyby powiódł się na niego zamach z 20 lipca 1944.
Także działające tu po latach polskie szkoły wydały niejednego wybitnego absolwenta, ale to już inny temat.
Przez lata zgromadzono w gimnazjalnej bibliotece, zarówno tej nauczycielskiej, jak i w bibliotece uczniowskiej kilkadziesiąt tysięcy woluminów. Wiele starodruków pochodziło jeszcze ze średniowiecznej szkoły przy kwidzyńskiej Katedrze. Była to cenna kolekcja imponująca w całym regionie. Niestety, zima 1945 roku była tak sroga, że zasoby biblioteki gimnazjalnej posłużyły jako opał w urządzonym tu szpitalu dla rannych żołnierzy Armii Czerwonej. We wspomnieniach pierwszych powojennych uczniów LO z 1945 roku są opisy, jak pod wodzą prof. Królakowej przewozili na saneczkach zebrane pod oknami funkcjonującego w Gimnazjum szpitala znikome resztki tamtego księgozbioru, zastępujące brak podręczników łaciny. Pojedyncze woluminy z pieczęcią biblioteki gimnazjalnej spotykamy w Bibliotece Gdańskiej i niekiedy jeszcze pojawiają się u miejscowych kolekcjonerów oraz na aukcjach.

W styczniu 1945 roku pomieszczenia Gimnazjum, jak i wszystkie inne położone wokół placu zostały zajęte przez Armię Czerwoną na potrzeby „polowego szpitala dla lekko rannych”. Był to jeden z kilkunastu szpitali rozlokowanych w Kwidzynie, przez które do 1946 r. przewinęło się ok. 120 tys. rannych i ozdrowieńców. W budynku Gimnazjum ulokowano oddział chirurgiczny. Szpital ten miał swój tymczasowy cmentarzyk na placu w jego połudn.-zachodnim narożniku przy ul.Chopina.

W wojennych wspomnieniach znalazłem historię pacjenta czerwonoarmiejca, którego leczono tam po utracie jednej nogi i oka. Opatrzony w kwidzyńskim szpitalu został potem skierowany do ambulatoryjnego leczenia w szpitalu w Moskwie. Przy wypisie stamtąd wymagano od niego jakichś zaświadczeń demobilizacyjnych, których nie miał i na przełomie sierpnia i września 1945 roku udał się on po nie „na gapę” wojskowymi eszelonami w drogę powrotną do Kwidzyna. Zdążył na ostatni dzień ewakuacji szpitala, potem odnalazł swoje dowództwo i załatwił „bumagę” niezbędną do uzyskania inwalidztwa wojennego. A szpital „ na Flottwellplatz w gorodie Marienwierder” wspominał 9 maja 2008 roku, gdy miał 88 lat.

Od Gimnazjum niewiele starszy jest budynek na rogu Słowiańskiej i Szkolnej.

Zbudowany w I poł. XIX w. jako prywatny budynek mieszkalny później przejęty przez gminę wykorzystywany był jako posterunek policji. W latach 30-tych, gdy tutejsza rzeczywistość stawała się coraz bardziej policyjna budynek ten przekazano niesławnej pamięci młodzieżówce partyjnej Hitlerjugend, a policja zajęła znacznie większy niedaleki budynek Urzędu Finansowego przy obecnej Piłsudskiego, w którym dzisiaj jest Biblioteka Miejska.
Ten dom miał przybudówkę. Niewielki, nieotynkowany ceglany budynek na zapleczu posesji pełnił funkcję więzienno-aresztancką. W czasach hitlerowskich przetrzymywano tam głównie Polaków, działaczy z plebiscytu w 1920 r. i członków organizacji polonijnych. Był też „przystankiem” przed wysyłaniem ich do hitlerowskich obozów. Stąd, mieszkańcy Dolnego Powiśla nazywali to miejsce „Polskim aresztem”.
Związane z tą martyrologią miejsce (ów ceglany budynek na zapleczu ul. Słowiańska 6), zachował się do końca lat 70-tych ub. wieku. Na ścianach aresztanckich cel przetrwały wydrapane w tynku napisy. Były to nazwiska, daty i patriotyczne hasła umieszczone tam przez ludzi świadomych, że czeka ich śmierć za polskość.
Zupełnie bezrefleksyjnie został wyburzony i teraz jest tam ogrodzone podwórko i jakieś komórki na węgiel.
Budynek aresztu był obskurną budowlą, ale było to miejsce polskiej martyrologii ziemi kwidzyńskiej. Z krajobrazu miejskiego skutecznie wymazano materialny ślad po niej. (Zwyczaj bicia bezbronnych powrócił do Kwidzyna 40 lat później, gdy to w 1982 r. odbyła się pacyfikacja ośrodka internowanych w miejscowym wiezieniu).
Pod koniec wojny, jako tymczasowy areszt przed zesłaniem do obozów wykorzystywana była również stojąca przy placu sala gimnastyczna obecnego Społecznego LO. Znam relację nauczyciela Jana Trocha, który jako nastoletni chłopiec przeżył masakrę na tamtym dziedzińcu szkolnym sprawioną aresztowanym przez wyrostków z pobliskiej siedziby HJ.

Północną krawędź placu zajmują dziś budynki Sądu i przyległa przychodnia lekarska. Pierwszy z budynków powstał w latach 1864 -1866 jako siedziba Zachodniopruskiego Ziemstwa Kredytowego. Dobudowany neorenesansowy budynek zajmowały biura owego Ziemstwa.
Sąd w zasadzie zachował pierwotną bryłę architektoniczną, choć współcześnie nie ma już swego splendoru z przeszłości.

Przyczyniło się do tego ogołocenie frontonu fasady z umieszczonej na jego szczycie wielopostaciowej rzeźby symbolizującej Prusy Zachodnie, oraz „wygładzenie” innych dekoracji w elewacji budynku. Metalowa ocynkowana rzeźba była dziełem Heinricha Medema, twórcy m.in. pomnika Heinricha Balka i ołtarza w katedrze. Zdemontowana jeszcze w 60-tych latach leżała na dziedzińcu zamkowym aż znikła.
W 1920 roku urzędował tu Międzynarodowy Komitet Plebiscytowy i od tego wydarzenia pochodzi obecna nazwa placu. Zachowało się sporo fotografii dokumentujących manifestacje ludności pod balkonem tego budynku. Organizowali je na przemian, tak Niemcy, jak i Polacy. Zwożeni tu niemieccy emigranci manifestowali przed siedzibą Międzynarodowej Komisji Plebiscytowej wolę przyłączenia tych ziem do Niemiec.

Niedaleko od tego miejsca, przy ul. Słowiańskiej w resursie obywatelskiej „Jedność”, w okresie Plebiscytu znanej jako „Kasyno Polskie”, działał polski Warmiński Komitet Plebiscytowy. Również stamtąd wychodziły na plac manifestacje często rozbijane przez niemieckie bojówki. Po przegranym plebiscycie Polacy utracili resursę, która została rozebrana do fundamentów i utworzono tam miejskie targowisko funkcjonujące przy Słowiańskiej nawet jeszcze 50 lat po wojnie, a dziś jest tam strzeżony parking.

Od zachodu, za Szpitalem św. Jerzego, po stronie uliczki Magazynowej wznosi się szkieletowa konstrukcja pięciokondygnacyjnego spichlerza . W jego wnętrzu funkcjonuje obecnie klub muzyczny „Spichlerz”. Późną porą bywa tam głośno, ale nie aż tak, jak 13 maja 1847 roku. Wówczas to przybyła tam stuosobowa grupa zdesperowanych robotników z żonami i dziećmi z kwidzyńskich przedmieść i po odbytej demonstracji gruntownie opróżniła spichlerz z pszenicy, żyta i grochu. Było to dość powszechne w Prusach preludium do Wiosny Ludów 1848 roku.
W tym rewolucyjnym plądrowaniu przez zdesperowanych wyrobników, solidarnie pomagali mieszkańcy Kwidzyna. Rozbijaniu kolejnych magazynów zapobiegła interwencja szwadronu prabuckich "Żółtych Dragonów", którzy stacjonowali w pobliżu, czyli na nie istniejącej już ul.Koszarowej (Kasernenstrasse), która biegła za ul.Targową równolegle do niej.

Wydarzenia te poprzedził nieurodzaj w roku 1846 , stały wielokrotny wzrost cen zboża i ziemniaków oraz powszechny brak pracy. Oskarżany w mieście o paskarstwo kupiec Bestvater przypłacił doszczętnym splądrowaniem swego spichlerza niezadowolenie głodujących wyrobników.
Po kupcu Bestvaterze zostało do dziś tylko to dramatyczne wspomnienie, ostał się spichlerz i choć nie ma już w nim pszenicy, żyta ani grochu, to mamy tam muzykę i pląsających w jej takt wyrobników z „Jabila” i z innych miejscowych manufaktur jeszcze tam pracujących, albo już nie.

W 1873 roku, na środku placu został postawiony pomnik chwały oręża pruskiego i jego zwycięstwa nad Francuzami w 1871 roku.

Po wygranej wojnie, państwo pruskie otrzymało wielomiliardową kontrybucję od Francuzów. Dzięki tej kontrybucji rozpoczął się w Prusach festiwal inwestycyjny za francuskie pieniądze. W Kwidzynie chyba ten pomnik był jego inauguracją.

Pomnik miał formę obelisku, czyli wysokiego (ok. 10 m) stożkowatego słupa z czerwonego granitu stojącego na czworobocznej podstawie w kolorze czarnym z trzema medalionami z brązu przedstawiającymi: cesarza Wilhelma I, Bismarcka i gen. Moltke, z metaloplastycznymi aplikacjami wieńców laurowych. W 1945 roku, już za polskiego władztwa nad miastem, pomnik pozbawiono tych wizerunków i pruską granitową iglicę „przechrzczono” na symbol kompleksowego zwycięstwa nad germanizmem, co głosił wykuty nowy napis: „1410 – Grunwald – 1945” i od tego czasu nazywano go „Grunwaldzkim”, a plac otrzymał nazwę Placu Zwycięstwa.

Gdy przywódcy PRL zaciągali coraz więcej pożyczek na Zachodzie, to ośmielony tym konsul RFN w Gdańsku złożył zastrzeżenie odnośnie przerabiania niemieckiego dziedzictwa na polskie pomniki podając przykład polskich napisów na kwidzyńskim obelisku. Następstwem tego było całkowite jego rozebranie w 1972 r. i schowanie go na placu magazynowym przy ul.Wiślanej.


(fot. Jan Bodurka 1972 r. – z „Kwidzyn. Dzieje Miasta”)

Pomnik miał jeszcze swoje „życie po życiu”. Zachowała się zgoda naczelnika miasta Kwidzyna na wykonanie z pozyskanego granitu nagrobka dla lokalnego działacza partyjnego na cmentarzu komunalnym. Jak zdecydowano tak uczyniono, co osobiście odnalazłem i obejrzałem zrecyclingowane granitowe płyty i gzymsy. Widoczne są otwory montażowe elementów dawnego pomnika. Parometrowy słup z obelisku spoczywa natomiast w jednej z piaskowni na terenie IP.

W miejscu pomnika „zmiennej chwały” mamy dzisiaj na placu kamień (znaleziony w jednej z glinianek w Sadlinkach), wspominający spoczywających tu trędowatych ze Szpitala św. Jerzego.

Południowa strona placu ukazuje neogotyckie zabudowania kompleksu szkolnego z czerwonej licowanej cegły. Powstał on w latach 1861-1862 kosztem 11 tys. talarów. W tle jest obecnie Szkoła Muzyczna, która choć stoi przy Batalionów Chłopskich, to wejście ma obecnie od strony Placu. Tu była Friedrichschule.
W tym budynku pastor Alberti w 1838r. założył prywatną wyższą szkołę dla dziewcząt, a dwa lata później w 1840 żeńską szkołę nauczycielską, takie pierwsze w mieście liceum pedagogiczne. Niestety, szczyt budynku jest pozbawiony czterech rzeźb postaci , które stały tam przez sto lat do wiadomej daty.

W narożniku Placu, gdzie krzyżują się Słowiańska z Chopina stoi budynek, który jest najmłodszy w całym nobliwym otoczeniu, lecz wyjątkowo z nim harmonizuje. Dziś jest tu apteka. Pierwotnie była tu komunalna kasa oszczędnościowa. Budynek posiada cechy „lekko” modernistyczne , jako że powstawał w latach ekspansji Bauhausu.
A w głąb ul. Chopina, w kierunku elektrycznego drzewka na rondzie mamy jeszcze widoczek na pięknie zachowany budynek eklektycznej neobarokowej willi z 1912 roku, o czym informuje oryginalny napis ponad panoramicznym oknem. Parę kroków dalej w tym samym kierunku mamy już pawilon handlowy w stylu „byle jakim”.

Są jeszcze dwie „budowle” już nowsze i na przeciwległych rogach placu. Po jednej stronie murowany szalet miejski , a naprzeciwko kiosk „totolotka”. Mimo znacznego oddalenia łączy je pewna wspólna tożsamość polegająca na tym, że tak jak w pierwszym obiekcie za niewielką opłatą można „coś tam-coś tam” pozostawić, tak w tym drugim „totolotkowym” możemy dokładnie to samo wygrać.

Z czasów cesarskich pozostał na placu żywy pomnik, którym jest okazały dąb zasadzony w dniu cesarskich urodzin Wilhelma I w 1871 r.

Potem co roku odbywały się tu w urodziny cesarza miejskie uroczystości z paradą, capsrztykem i koncertem orkiestry wojskowej.

W latach międzywojennych stała na Placu estrada, z której pobrzmiewały niedzielne popisy wojskowych muzyków.

Fotografia fragmentu placu z lat wojennych:

I to jest prawie cała moja opowieść o placu pośrodku miasta, który od 1990 r. nosi obecną nazwę: Plac Plebiscytowy. Wprawdzie Plebiscyt z 1920 r. nie był polskim sukcesem ale nazwa ta sławi ówczesny wysiłek i poświęcenie ówczesnych Polonusów z tych ziem.
Plac szczęśliwie zachował swój ogólny historyczny kształt, a dziś toczy się tam współczesne życie codzienne. Każdy z nas może przysiąść na parkowej ławce i snuć tu swoją własną historię tego miejsca.
W otaczających parkowy skwer budynkach niejeden z nas bywał i wiąże z tym swoje wspomnienia. Wokół tylko tego jednego placu można było, tak jak i dziś: ukończyć szkołę podstawową, zawodową i średnią, dodatkowo kształcąc się muzycznie. Można też było uczyć w którejś z nich (!).
Kto miał pecha, to miał okazję poznać budynek Sądu i Prokuratury od wnętrza.
Starsi mogą pamiętać wizyty u szewca w budyneczku na rogu Szkolnej u pana B. A ileż to czasu zmitrężyli mieszkańcy w poczekalniach tutejszej przychodni lekarskiej. Był internat żeński Liceum Ekonomicznego, spółdzielnia ogrodniczo-pszczelarska i poradnia psychologiczna w budyneczku szpitala św. Jerzego. Rosną stare drzewa z pierwotnego założenia parkowego: wiekowe lipy, kępy cisów oraz bujny cesarski dąb chroniony metalową barierką.
Plac otaczają ponad stuletnie budynki, które trwają szczęśliwie, niewiele nadgryzione burzliwą historią. Budowle wokół Placu Plebiscytowego stanowią swoisty miejski skansen architektoniczny i galerię mnogości stylów budownictwa z przeszłości. Można je podziwiać z parkowej ławeczki lustrując po pełnym obwodzie placu.
Mieniący się barwnie drzewostan, wybiegający tu na przerwę uczniowie , widok aresztantów dowożonych do Sądu oraz emeryci skrywający za pazuchą przed strażnikami miejskimi piwne flaszki i karty do gry „w baśkę” – to współczesny nastrój tego placu i jego obecni gospodarze konkurujący o miejsca na ławkach.

(Tekst zamieszczony w Kwartalniku Społeczno-Kulturalnym Dolnego Powiśla i Żuław PROWINCJA, nr 4 (10) – 2012)