Ukazują się rocznicowe publikacje na temat wydarzeń związanych z 13 grudnia. Mija już 28 lat od pamiętnej daty, więc różne wystąpienia mają na ogół charakter ceremonialny i coraz bardziej rytualny. Uczestnicy wydarzeń odtwarzają sobie kolejne anegdoty, a drudzy uzupełniają w swoim CV przypominane po latach różne odważne swe poczynania, co bywa nie mniej zabawne.
Jak co roku odbywają się „jasełka” w których umorusanych diabłów zastąpili „zomowcy” pałujący publikę a aniołki rozdają bibułę. Taka tania danina spłacana pamięci o odległych podłych i bohaterskich czasach.
A tym czasem już prawie połowa rodaków jest zdania o zbawiennych skutkach wprowadzenia wówczas stanu wojennego. Jednych to dziwi, inni dyskontują efekty swych wytrwałych działań zakłamujących historię. Tego trendu nie zmienia żaden kolejny dowód, że „Nie był potrzebny żaden sąsiad, rodzimej dosyć jest kanalii”.
Trwa kolejny etap pisania na nowo historii, robią to bohaterowie tamtych czasów i usłużni im historycy, często nie licząc się z faktami. Czy warto wdawać się w nieustanne rozmowy niedokończone, po których każdy zostaje przy swoich racjach a miniony czas i tak coraz bardziej się mitologizuje. Udało mi się odmówić wszystkim zaproszeniom, na spotkania z młodzieżą, na których miałbym się dzielić swymi kombatanckimi wspomnieniami. Mam do tego dystans i świadomość komizmu sytuacji, gdy okazuje się publice zachowaną mumię, która w dodatku jeszcze gada coś tam, co tak naprawdę niewielu interesuje.
W rocznicowych relacjach brakuje mi wspomnień o roli i poświęceniu już prawie anonimowych a najbardziej zasłużonych „kombatantach” stanu wojennego. Myślę tu o pomijanych w uznaniu ich zasług kobietach: o matkach, żonach i.. koleżankach. Były odważniejsze, bardziej ofiarne i nieprzejednane.
Gdy w końcu lat 80-tych liczyłem kwidzyńską solidarnościową partyzantkę, to było to prawie samo „wojsko św. Jadwigi”. Zmieniło się to, gdy rozdzielono już łupy przy okrągłym stole a oficjalna prasa doniosła, że „już można” działać. Do tego momentu, to głównie one były zarzewiem sprzeciwu i to w sposób praktyczny. Nie bez powodu miejscowi esbecy przypominali ciągle, że istnieją miejsca odosobnienia również dla kobiet, także z nieletnimi dziećmi. Wypadałoby o tym pamiętać, chociaż przy okazji rocznic. One też należą do tych, którym skradziono ileś tam pięknych lat.
P.S. Gazeta Wyborcza sporządziła mapę stanu wojennego. Uwieczniono tam również Kwidzyn, jako miasto, w którym po 13 grudnia wybuchł większy strajk. Dla mnie, mieszkańca wówczas miasta nie niepokojonego żadnym strajkiem jest to historyczna rewelacja. Teraz czekam na ujawnienie się przywódców tamtego urojonego wydarzenia. Nie wykluczam, że nastąpi to przy okazji kolejnej rocznicy tamtej grudniowej wojny z narodem.
Ja tylko dodam że warto zerknąć na wpis sprzed paru dni:”KWIDZYN, 13 grudnia 1981″ http://jerzykosacz.pl/index.php/archives/35