Mieszkał i działał w Kwidzynie zaledwie kilkanaście lat. Pozostawił po sobie dzieła, które długo jeszcze funkcjonowały w mieście, zmieniając to ówczesne miasteczko pruskich biurokratów w ośrodek promieniujący kulturą nie tylko na najbliższą okolicę. Przedsięwzięcia kulturalne i instytucje, które powstały z jego inicjatywy zmieniały charakter miasta jeszcze przez dziesiątki lat po jego wyjeździe stąd.
Mimo tak owocnej działalności na miejskiej „niwie”, różne poważne monografie i opracowania historii Kwidzyna nawet nie znają jego imion, gdzie nazywany jest zdawkowo: pastorem Albertim.
Karl Edmund Robert Alberti (1801-1874) przybył do Kwidzyna jako nowy proboszcz katedralny w 1837 roku. Przybył tu z Gdańska, gdzie był wikarym u trynitarzy. Już w poprzednim miejscu w swej aktywności dawał żywy wyraz pasjom i zainteresowaniom tak literackim jak i przede wszystkim muzycznym. Był aktywnym członkiem gdańskiego Towarzystwa Literackiego i Operowego dla Dyletantów. Dyletantami zwykło się wówczas określać amatorów, którzy niezależnie od wykonywanych na co dzień profesji z pasją oddawali się zainteresowaniom artystycznym, literackim i popularyzatorskim w różnych dziedzinach twórczości.
Pastor Alberti zasłynął jako płomienny kaznodzieja z kwidzyńskiej katedry. Już na wstępie objął funkcję dyrygenta w Stowarzyszeniu Śpiewaczym, które koncertowało wykonując skomponowane przez niego utwory. Kolekcja kilkunastu jego pieśni : cykl „Der Liebe lust und Leid„, „Sześć pieśni na baryton: Der Krieger” oraz „Miłosna skarga: Und wussten,s die blumen„, należy do kanonu niemieckiej muzyki klasycznej tej epoki.
W 1838r. założył w Kwidzynie prywatną wyższą szkołę dla dziewcząt a dwa lata później w 1840 zakład naukowy dla nauczycielek w budynku przyszłej Friedrichschule (kto by pomyślał jaką to tradycję miało kwidzyńskie Liceum Pedagogiczne).
W 1854r. pastor Alberti wybył z miasta do Szczecina, gdzie powołał swoją kolejną prywatną szkołę.
Założona przez Albertiego w Kwidzynie szkoła dla dziewcząt przetrwała do 1884r. gdy wchłonęła ją nowo powstała szkoła dokształcająca dla pracującej młodzieży rzemieślniczej i robotniczej (Forbildungsschule). Kto wie, czy z kolei ta tradycja tej szkoły , uświadomiona sobie przez jakiegoś decydenta w powojennym Kwidzynie natchnęła go pomysłem, by w nieodległym poniemieckim Gimnazjum Klasycznym umieścić szkoły zawodowe. A w konsekwencji tej decyzji pozrywać korkowe wykładziny i inne urządzenia w salach gimnastycznych szkoły, by pomieścić tam: kuźnię, obrabiarki i resztę warsztatów.
Najciekawszą i oryginalną inicjatywą pastora Albertiego wydaje się założone przez niego w 1838r. „Towarzystwo Literackie” („Literarische Gesellschaft„). Było to zapewne echo jego doświadczeń wyniesionych z gdańskiego towarzystwa dyletantów.
Zebrał w nim ówczesną elitę kulturalną miasta, która pod jego egidą organizowała imprezy artystyczne, sprowadzała do miasta artystów, autorów i prelegentów. Była to bardzo owocna działalność popularyzatorska. Towarzystwo spotykało się w zajeździe ” Pod Złotym Jeleniem„.
27 lutego 1857r. już po wyjeździe Albertiego z Kwidzyna Towarzystwo zostało reaktywowane przez Dr Heidenhayn’a (liczyło wówczas ok.80 członków). 17 grudnia 1869r. został ogłoszony nowy statut Towarzystwa, którego działalność w różnych formach trwała do I wojny. Niewykluczone, że pokłosiem tej tradycji było lokalne satyryczne pismo „Gazeta Piwna” („Bier-Zeitung”) z 1913 roku.
Barwna postać pastora Albertiego zasługuje na profesjonalne opracowanie przez historyków z wykorzystaniem warsztatu naukowego w przekopaniu się przez prasę i druki ulotne z epoki.
Jestem przekonany, że moja dyletancka prezentacja pastora w tym miejscu jest wystarczająco umotywowana, by Karla Edmunda Roberta Albertiego uznać za patrona kwidzyńskich dyletantów, hobbystów oraz amatorów różnych pasji artystycznych i intelektualnych. Przede wszystkim zaś za zabytkowy wzór dla współczesnych animatorów kultury.
Polscy gospodarze Kwidzyna, przejmując go po 1945 roku z rąk jego zdobywców zapewne nie wyczuwali bogactwa dziedzictwa kulturowego , jakie przypadło im wraz ze zdemolowaną substancją materialną miasta.
W kolejnych pokoleniach Kwidzyniaków odżywają żale po bezpowrotnie utraconych widokach, głównie Starego Miasta. Jego domyślny czar odkrywają na pocztówkach z aukcji Allegro. By złagodzić ten dyskomfort należałoby nie tylko ich uświadamiać, ze pod przejętymi we władanie ruinami przejęliśmy dziedzictwo, które nieodłącznie jest związane z tym miastem i nie uległo ono pożarom ani rozbiórkom. Należy je tylko ciągle poznawać i szerzej udostępniać.
Marzy mi się wysłuchanie koncertu pieśni Albertiego w kwidzyńskiej katedrze, co chyba nie jest niemożliwe.
Bardzo ciekawe te informacje, nigdy wcześniej o Albertim nie słyszałam. Jaka szkoda, że nie będzie dane nam słyszeć tej muzyki…