Niewiele jest szczegółowych relacji przedwojennych mieszkańców Kwidzyna z ostatnich dni, w których opuszczali miasto przed nadchodzą Armią Czerwoną. Wśród rozproszonych wspomnień, często spisywanych po wielu latach przeważają wycinkowe refleksje osobiste i rodzinne, odtwarzające raczej życie przed wojną i trasę ucieczki z Prus. W zapiskach tego tematu zwraca uwagę kalendarium ostatnich dni w mieście zamieszczone w zbiorze: „Marienwerder Westpreußen. Aus dem Leben einer deutschen Stadt an der unteren Weichsel”, (wyd. Heimatkreis Marienwerder WPr., Celle 1983).
Jest tam przedstawiony bardzo zwięzły obraz ostatnich dni przed opuszczeniem miasta przez mieszkańców i wojsko. Świetnie to uzupełnia krótkie wspomnienie Ericha Hollsteina, który opuszczał miasto na jedną dobę przed wejściem Rosjan, w nocy z 27 na 28 stycznia 1945r.
Do miasta docierały wiadomości o działaniach wojennych i o postępującym ustępowaniu pola przez Wermacht. Jednak informacje oficjalnej propagandy ciągle kłamały o skutecznej obronie tam, gdzie już panowała Armia Czerwona. Wymownie ukazuje to ostatni numer lokalnej gazety „Weichsel Zeitung” z 22 stycznia 1945, z nieprawdziwymi informacjami o trwających walkach Wermachtu w Tylży, Olsztynie i Insterburgu, a także o rzekomym zniszczeniu dużych ilości czołgów i pojazdów sowieckich. Resztę miejsca w tym numerze gazety (prezentowanej w Marienwerder Zimmer w Celle) zajmują praktyczne wskazówki i porady ogrodnicze (?) Tego dnia w Olsztynie buszowali już czerwonoarmiejcy, a jeszcze bliżej okrążali oni Marienwerder od strony Prabut oraz Ryjewa. Wobec uspokajającej kłamliwej propagandy niektórzy czuli się zaskoczeni 21 stycznia poleceniem "tymczasowej ewakuacji". Jedna z dwóch miejscowych kompanii Volkssturmu już nie istniała, po tym jak wysłano ją w kierunku Ryjewa, a gdzie unicestwiły ją frontowe oddziały rosyjskie.
/ Volkssturm – fot. Bundesarchiv /
Wymarsz z miasta drugiej kompanii opisany jest w załączonych wspomnieniach.
Günther Krieger według własnych szacunkowych kalkulacji poszukiwawczych w 1977 r. obliczał, że w czasie wojny i po niej straciło życie 1828 mieszkańców Marienwerder. A w tym:
413 osób służących w Wermachcie;
216 osób uznano za zmarłych;
152 osoby zginęły w wyniku nalotów;
150 osób (przyczyna śmierci nieznana);
2 samobójstwa;
234 osoby zmarły w konsekwencji wysiedlenia; i in. przyczyny zgonu (str. 319).
– – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – –
Kalendarium styczniowe 1945 wg Otto Gründera.
————————————————
16.01.1945 – wtorek: Początek wielkiej ofensywy sowieckiej.
17.01.1945 – środa: Ostatni goście świąteczni z Rzeszy opuszczają Marienwerder.
18-20.01.1945 – czwartek – sobota: Wehrmacht oraz władze kierują do ludności nieprawdziwe, ogólnie zafałszowane i mocno spóźnione informacje o atakach Sowietów i miejscach walk z nimi. Podobnie Partia wydaje nieprawdziwe uspokajające oświadczenia, które zaprzeczają realnej wiedzy społeczeństwa o pozornym i złudnym spokoju.
21.01.1945 – niedziela: O godz. 16.00 dociera całkowicie zaskakujące polecenie dla miasta Marienwerder o "tymczasowej ewakuacji" na zachód w kierunku Konitz (Chojnice). Dużo śniegu, silny mróz.
W Rakowcu pojawiły się pojedyncze sowieckie czołgi. Wiele osób bezplanowo kieruje się na stację kolejki wąskotorowej na Marezie, z zamiarem przejścia pieszo przez Wisłę, a także gromadzi się na dworcu kolejowym w mieście. Nikt jednak nie zapowiada dla ludności żadnego transportu kolejowego. Jako rozwiązanie kompromisowe, zarządzono (wspólnie: komendant stacji Schamp, zawiadowca Matthes oraz pełnomocnik ds. ewakuacji Schwarz) szybką próbną przeprawę z pustym szpitalem polowym przez nowy drewniany most przez Wisłę ,(„most Guderiana”), co trochę odciążyło ewakuację. Ogół pieszych i pojazdy konne przeprawiają się przez Wisłę „mostem lodowym”.
22.01.1945 – poniedziałek: Wojsko przejmuje urząd telefoniczny poczty (Fernsprechamt der Post).
23.01.1945 – wtorek: Przez Wisłę została przeprawiona największa część ludności cywilnej. O godz. 20,00 ewakuowano personel cywilny Urzędu Pocztowego. Droga na Malbork jest jeszcze wolna.
24.01.1945 – środa: Spóźnieni uciekinierzy przeprawiają się przez Wisłę „mostem lodowym” pomiędzy Grabowem i Opaleniem.
25.01.1945 – czwartek: Rosjanie doszli do Wisły pod Gniewem. Przestaje działać elektrownia.
26.01.1945 – piątek: W nocy 27.01. cofnięto z powrotem nad Wisłę broń ciężką.
27.02.1945 – sobota: Wysadzenie w powietrze drewnianego „mostu Guderiana”. Nie zakończono rozbiórki części stalowych.
28.01.1945 – niedziela: Po południu wydano rozkaz XII Korpusu w Opaleniu o ostatecznym zakończeniu ewakuacji Kwidzyna.
Wieczorem nastąpił wymarsz sztabu i FLAK (lekkiej artylerii przeciwlotniczej) z Kwidzyna.
Dowództwo wojskowe (Kampfkomendant), zajmujące stanowisko dowodzenia w Szkole Podoficerskiej przy ul.Grudziądzkiej wydaje rozkaz opuszczenia Kwidzyna razem z ostatnimi jednostkami frontowymi.
Sowieci mogą już bez przeszkód przejąć miasto. (str. 315)
– – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – — – – – – – – –
– – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – —
29 stycznia 1945 r. do opustoszałego Kwidzyna wkroczyły od strony Gardei i Prabut pierwsze oddziały Armii Czerwonej.
– – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – –
Kwidzyn 1948 r. – fotografie Andrzeja Zakrzeńskiego
– – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – –
Flucht aus Marienwerder
Ja, Erich Hollstein, urodzony 1894 roku w Triom, w Marienwerder byłem zatrudniony w Oberlandesgericht i mieszkałem przy Zitzlaffstrasse (ul. Gimnazjalnej). Zwolniony od służby wojskowej zostałem w połowie stycznia 1945 roku wcielony przez Partię do Volkssturm.
Chcę wspomnieć, że zmobilizowano wówczas wszystkich, byłych żołnierzy i cywilów, młodych i starych, pomieszana bezładna kupa nieumiejących trzymać broni, nie mówiąc już o strzelaniu z niej. Utworzono z nas dwie kompanie.
1.Kompania stacjonująca na kierunku Tychnowy – Ryjewo została całkowicie zniszczona przez Rosjan.
2.Kompania, w której ja się znalazłem, mieściła się w szkole podstawowej przy Damaschkestrasse (ul.Staszica) i pełniła usługi pocztowe w mieście oraz w punktach nadawczych.
Tymczasem połączyły się siły rosyjskie zmierzające w kierunku Kwidzyna z Ryjewa oraz z Susza. Już wcześniej, od czasu do czasu, pociski rosyjskiej artylerii padały w Kwidzynie w okolicach Poststrasse (Sztumska).
W sobotę, 27 Stycznia 1945 o godzinie 22.00 dotarło do nas polecenie wymarszu do Grabowa nad Wisłą. W milczeniu maszerowaliśmy przez pogrążone w ciemnościach wyludnione miasto ulicami zasypanymi śniegiem. Tydzień wcześniej, w niedzielę 21 stycznia o 16:00, Marienwerder opuściła większość mieszkańców.
Nasza 2.Kompania wyszła z Damaschkestrasse (Staszica) przez żelazny most na Wilhelmslrasse (ul.3 Maja), Marienburgerstrasse (Braterstwa Narodów) przy Oberlandergericht i Poczcie na Poststrasse (Sztumska), wzdłuż Danzigerstrasse (Gdańska) pod Gdaniskiem i z Mewerstrasse (Wiślana) w Dolinę Wisły na Grabowo.
Żelazny most nad Wisłą był wysadzony w powietrze, a my przechodziliśmy zbudowanym przez saperów „mostem lodowym”. Wszystko to miało miejsce w nocnych ciemnościach przy bardzo niskiej temperaturze.
28.01.1945, w niedzielę rano przybyliśmy do Opalenia. Zakwaterowani w tamtejszej szkole czekaliśmy na dalsze rozkazy. Rosjanie byli już w Korzeniewie skąd ostrzeliwali Opalenie z miotaczy min. Z kierunku Marienwerder widzieliśmy rosnące czarne kłęby dymu.
Potem było przemieszczanie się od wsi do wsi, przez Gniew do biskupiej siedziby w Pelplinie. W szkole policyjnej, mieszczącej się w dawnym klasztorze znaleźliśmy sobie kwatery w piwnicach. Dzień i noc nad miasteczkiem latał rosyjski samolot, który prawdopodobnie celował w bardzo wysoki most, co mu się jednak nie udało.
Po około 14 dniach wyruszyliśmy w kierunku Tczewa, a most został wysadzony w powietrze przez naszych saperów, aby zapobiec szybko ścigających nas Rosjan. Przed Tczewem byłem świadkiem wysadzenia w powietrze wielkiego mostu kolejowego. Wzdłuż Niziny Gdańskiej przemieszczaliśmy się zalesionym terenem graniczącym już z Morzem Bałtyckim.
Tam mieszkaliśmy w ziemiankach i przez jakieś cztery tygodnie byliśmy zajęci przy budowie okopów. Ci z naszych towarzyszy, którzy mówili o klęsce, jako buntownicy zostali bez ceregieli powieszeni przez SS w lesie. Ten obraz grozy, miał służyć jako środek odstraszający.
Z Helu wypłynęliśmy holownikiem. To był rejs życia i śmierci. Trafiliśmy do Zatoki Lubeckiej skąd trafiłem do Neustadt w Holstein. Potem byłem w niewoli angielskiej w Hanowerze, gdzie w połowie lipca 1945 zostałem zwolniony.
Początkowo mieszkałem w schronie przeciwlotniczym, a później udałem się na wieś w pobliżu Celle.
Ostatecznie dostałem pracę w listopadzie 1945 w Prokuraturze Generalnej w Celle. Byłem tam, aż do emerytury w 1959 roku.
Mieszkam w Hehlentorstift w mieście Celle.
Erich Hollstein
Celle, dn. 29.12.1975 r.
(Z archiwum Otto Gründer’a; str. 316)
Jerzy gratulacje.
Bardzo ciekawy kawałek historii miasta, opisany w profesjonalny sposób. Czekam na kolejne kwidzyńskie opowieści.
Pozdrawiam
G.