(J.W. Bielecki „Autoportret w lustrze”, miedzioryt 1978)
To było 35 lat temu. Byłem wówczas "najlepszym", bo jedynym grafikiem amatorem w Kwidzynie Przychodziło mi to z prostą i oczywistą łatwością, bo wtedy jeszcze pasjonując się drzeworytami, linorytami i gipsorytami nie miałem konkurentów. Potwierdzałem swą pozycję w okresowych wystawach, na których miejscowi amatorzy prezentowali swą twórczość w kwidzyńskiej galerii MOK, oraz w okolicach..
Właśnie wtedy zdarzyło się, że powrócił do Kwidzyna Jurek Bielecki po ukończeniu studiów na Wydziale Sztuk Pięknych UMK w Toruniu. Zdobył tam dyplom w malarstwie oraz w grafice, u prof. Edmunda Piotrowskiego.
Toruń do dziś słynie ze znakomitej szkoły tradycyjnego warsztatu grafiki artystycznej, z czego Jerzy praktycznie skorzystał. Jeszcze dziś pamiętam moje stawianie uszu na jego warsztatowe uwagi o wykonywaniu grafik w ekskluzywnej technice miedziorytu. Potwierdzał to swymi pracami, z których kilka przechowuję do dzisiaj. Jego grafiki były mi majstersztykiem w swej kategorii. Choć znali je tylko nieliczni, to zrobiły na mnie wrażenie zdecydowanie deprymujące moje umiejętności graficzne.
Moją kolejną pasją zostało malarstwo. A Jerzy chyba porzucił grafikę, bo po paroletnim pobycie w Kwidzynie już jej nie wystawiał, a rozpoczął swój imponujący maraton wystaw swego malarstwa.
Teraz po 35 latach zawitał do Kwidzyna. W Muzeum Zamkowym do końca marca przyszłego 2014 roku można obejrzeć kilkadziesiąt jego obrazów w największej sali zamkowej. Niestety nie mogłem być na wernisażu i nie spotkałem się z malarzem. Zrekompensowałem to swymi refleksjami z wystawy, które pomieściłem w najnowszym (14-ym) numerze kwartalnika PROWINCJA, co cytuję in extenso:
Wystawa Jerzego W. Bieleckiego na zamku kwidzyńskim
Do katalogów, do informatorów, w wywiadach i przy innych okazjach malarz podaje swą biografię bardzo zwięźle: Urodzony w 1955 roku w Sejnach, studia 1974-79 na Wydziale Sztuk Pięknych Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Specjalizacja – grafika warsztatowa w Pracowni prof. Edmunda Piotrowicza. Uprawia malarstwo, grafikę, rysunek i ilustrację.
Jest to swoisty demonstracyjny manifest artysty, który należy do tych, którzy nie zamierzają zastępować uprawianej przez siebie sztuki wizualnej aktywnością werbalną, czy wręcz literacką. To konsekwencja pewnej znanej szczerej konstatacji, którą można tu sparafrazować, że „obraz jaki jest, każdy widzi”.
Autobiograficzna skromność Bieleckiego imponująco kontrastuje z mnogością wystaw, w których malarz dotąd uczestniczył. Obecna wystawa jego malarstwa w Muzeum Zamkowym w Kwidzynie (będzie trwała do marca 2014 r.), jest 127-mą, bowiem miał już 42 wystawy indywidualne i uczestniczył w 84 wystawach zbiorowych.
Swą młodość i pierwsze lata po toruńskich studiach Bielecki spędził w Kwidzynie. Przyznaje, że z tego wówczas miasteczka zachował pewne inspiracje swej artystycznej wrażliwości. Obecnie mieszka i tworzy w Olsztynie, skąd podróżuje ze swym malarstwem po całej Europie i USA.
Uznany krytyk sztuki nie szczędzi słów uznania dla jego malarstwa: Jerzy Madejski: „- Jerzy W. Bielecki jest poetą. Kluczem poezji też należy otwierać drzwi wiodące do jego malarstwa.
– Całe malarstwo artysty jest protestem przeciw zgiełkowi współczesnego świata, jego brutalności i powierzchowności uczuć, przeciw jego grubiańskiej hierarchii wartości.
– Przemyślane w szczegółach perspektywiczne działania – służą jednemu celowi – mają wciągnąć widza w głąb malarskiej przestrzeni, w świat ciszy i spokoju dobrej baśni.”
Na wystawie kilkudziesięciu obrazów w kwidzyńskim zamku można zatopić się w atmosferze świata wykreowanego przez malarza. Jest tu przekaz, w którym fabuła obrazów współgra z ich plastyczną materią. Dominuje świat muzyki oznaczony zarówno tematyką obrazów prezentujących imponujące sceny operowe, lub postacie koncertujące, jak i doborem środków malarskich. Widzimy więc na obrazach Bieleckiego harmonijne kompozycje w kolorystyce udzielającej widzowi radosnego nastroju.
Przenoszony z wyobraźni artysty idylliczny świat stanowi estetyczną odskocznię z banalnej codzienności w sferę magii i jakiejś nieokreślonej podniosłości. „Spotkanie”, „Spacer”, „Miałam w szafie” i in. obrazy przenoszą nas w sytuacje bardzo zwykle, lecz zatrzymane przez malarza niczym kadry toczącego się spektaklu.
Wywodzącego się z Kwidzyna artystę postrzegam jako malarza, dokumentalistę reportera zdarzeń magicznych, które potrafi wykreować z otaczającej nas wszystkich banalnej rzeczywistości. Prezentowany na wystawie zestaw obrazów zwraca uwagę także konsekwencją malarską w autorskim doborze środków plastycznych, a wystawa zdaje się stanowić kolekcję jakby jakiegoś konesera o bardzo sprecyzowanych preferencjach artystycznych.
Ładne malarstwo!